Aaaaaaaaaaaa! Zbliża się godzina 0. Niby jeszcze miesiąc, ale wpadam w panikę, boję się jak cholera i w dodatku jeszcze nie wszystko gotowe na przyjęcie szkraba do domu. Codziennie dręczę tym mojego ślubnego, ale on jakby nie podziela moich obaw. Taka już moja natura, że muszę być przygotowana w 100%, inaczej mój ośrodek szaleństwa w mózgu działa na wysokich obrotach.
A teraz słów parę o obecnej ciążowej sytuacji: od jakiegoś czasu tatuś śpi na kanapie. Inaczej oboje chodzilibyśmy jak zombie. Dziś wyjątkowo spędziliśmy noc w jednym łóżku i na każde moje wyjście do toalety i przekręcanie się z boku na bok reagował zrywem w obawie, że coś się dzieje ;)
Pyzka rozpycha się w mojej macicy do granic wytrzymałości, gdyby nie miała z góry narzuconych ograniczeń przestrzennych to pewnie stópeczki czułabym również w mostku i niekiedy w przełyku. Hmmm może byłaby nawet szansa, że wyszłaby na świat inna częścią ciała niż przewidziała to natura. Choć chyba wolę sobie tego nie wyobrażać.
Moja edukacja na tematy pourodzeniowe rozwija się z dnia na dzień i niestety im więcej czytam, tym bardziej nabieram przekonania, że czeka mnie droga przez mękę, płacz i zgrzytanie zębów. Jeśli to wszystko okaże się prawdą, to moja dzidzia chyba będzie musiała wychowywać się bez rodzeństwa :(
Cały czas zastanawiam się jaki jest złoty środek na poród. Przeszło mi nawet przez myśl, żeby wyprzeć z siebie świadomość i udawać, że mnie to nie dotyczy, ale obawiam się, że chyba na niewiele by się to zdało. Może ktoś to czyta i w dodatku ma jakąś cenną radę??
A teraz słów parę o obecnej ciążowej sytuacji: od jakiegoś czasu tatuś śpi na kanapie. Inaczej oboje chodzilibyśmy jak zombie. Dziś wyjątkowo spędziliśmy noc w jednym łóżku i na każde moje wyjście do toalety i przekręcanie się z boku na bok reagował zrywem w obawie, że coś się dzieje ;)
Pyzka rozpycha się w mojej macicy do granic wytrzymałości, gdyby nie miała z góry narzuconych ograniczeń przestrzennych to pewnie stópeczki czułabym również w mostku i niekiedy w przełyku. Hmmm może byłaby nawet szansa, że wyszłaby na świat inna częścią ciała niż przewidziała to natura. Choć chyba wolę sobie tego nie wyobrażać.
Moja edukacja na tematy pourodzeniowe rozwija się z dnia na dzień i niestety im więcej czytam, tym bardziej nabieram przekonania, że czeka mnie droga przez mękę, płacz i zgrzytanie zębów. Jeśli to wszystko okaże się prawdą, to moja dzidzia chyba będzie musiała wychowywać się bez rodzeństwa :(
Cały czas zastanawiam się jaki jest złoty środek na poród. Przeszło mi nawet przez myśl, żeby wyprzeć z siebie świadomość i udawać, że mnie to nie dotyczy, ale obawiam się, że chyba na niewiele by się to zdało. Może ktoś to czyta i w dodatku ma jakąś cenną radę??